Rodzina jest w sferze publicznej naszego kraju, parafrazując wieszcza, niemiłosiernie szarpana deklinacją. Zazwyczaj jest idealizowana w sposób, który odziera ją zupełnie z tego, co jest najważniejsze, czyli realnych interakcji międzyludzkich, które zwykle nie są prowadzone w pozycji na baczność, a z całą pewnością nikt na co dzień nie idealizuje ich czy przykłada do nich aksjologicznych miar. Nazywanie kilkulatki Kaszojadem, a rocznego dziecka Małym Potworem? Obraza wszelkich świętości! Albo po prostu codzienność zwykłej rodziny, co ukazuje nam Dynastia Miziołków.
Kim są Miziołkowie?
Lektura Dynastia Miziołków opowiada o rodzinie 2+3 z punku widzenia dwunastoletniego brata dwóch młodszych sióstr. Nie jest to nowy pomysł, ponieważ książki pisane w takiej optyce są na półkach już od wielu lat, ale w polskiej literaturze nie jest ich za wiele i tak naprawdę dopiero ta się w pełni udała. Sam tytuł wywodzi się od rymowanki, którą opowiadał mały bohater dzieła. Przezwisko do niego przyległo i teraz jest Miziołkiem, a że wszechświat kręci się wokół niego, jak to bywa z dwunastolatkami, są tu też Mamiszon i Papiszon oraz wspomniane już siostry.
Dlaczego jest to tak wspaniałe?
Co książka Dynastia Miziołków ma w sobie takiego, że jest tłumaczona na masę języków? Przede wszystkim, mówi prawdę o życiu. Trzydziestoletni rodzice nie są tutaj bowiem wszystko wiedzącymi autorytetami, a zwykłymi, zagubionymi ludźmi, którzy starają się jak najlepiej, a wychodzi, jak to w życiu. Młodsze siostry są irytujące, codzienność bywa nudna, ale to wszystko jest właśnie istotą życia i książka oddaje to w sposób przezabawny. Nie uciekając też od inspiracji prawdziwymi historiami z życia autorki.